W Żywiołakach, wychodzi na to, że trzeba zredukować co się da do minimum - czyli najmniejsza ilość manufaktur, a w tym także rezydencji; oraz zbrojowni, a może i nawet warsztatów (tak, to możliwe - ja ciągnę tylko na dwóch, od początku gry).
W sumie, to trochę dziwi mnie, że dla niektórych jest to aż takie... bolesne? Nie wiem jak to nazwać. Ja już od Czarowników musiałem pokasować część rezydek i manufaktur. Normalka. Przecież nie podpisuje się na nie cyrografu. Jak ktoś dalej chce cisnąć w turnieju po 20parę prowincji, to nie tędy droga.