Z punktu widzenia bractw topowych w Przygodach wygląda to jeszcze gorzej. Tu skutki specjalizacji będą już często bolesne.
Akurat jestem w jednym takim, w którym jest specjalista od rozplanowania i pokierowania Przygodą. Zawsze celujemy w top 5. Niżej to raczej porażka dla bractwa.
Wszyscy przez cały tydzień uważnie czytają polecenia oraz uwagi Prowadzącego, bo Prowadzący Przygodę w tym momencie jest nawet ważniejszy od Arcymaga. Prawie całe bractwo jest zaangażowane, bo psychologia tak działa, że nawet tacy jak ja, przygodowi malkontenci, jednak się angażują.
Wszystko jest kwestią rozplanowania przez Prowadzącego całej klikaniny w określonym czasie: zamykania kolejnych map - nie za wcześnie, ale też nie zbyt późno, podjęcia decyzji w którym momencie otworzyć wir. Jakąś rolę, nie do końca wiem jaką, gra podjęcie decyzji którą ścieżką idziemy najpierw, ponieważ i tak ostatecznie na każdej mapie robimy wszystkie. Ma to chyba spore znaczenie, bo bywa, że zamykamy jedną ścieżkę całą , gdy inne są w połowie i czekają na zamknięcie tej jednej.
Nazwijmy to wszystko timingiem w Przygodzie. Błąd w timinigu na s1. przekreśla szanse na top 5 (trzy topowe bractw to po prostu jacyś wariaci, a za topką też ciasno). Tym razem popełniono u nas aż dwa karygodne błędy zamknięcia map, więc tym razem w topce nas nie ma. Winni zamknięcia map posypali głowy popiołem, rozczarowanie pozostało.
Wracając. Timing ten przede wszystkim ustala Prowadzący. Głównie pod siebie osobiście ponieważ posiada tzw. konto pod przygodę i on wyrabia blisko połowę całej produkcji odznak. Nikt mu się w poszczególne decyzje nie wtranżala, bo i tak nikt nie wie ile on nastawił u siebie długich produkcji, a ile tłucze krótkich w danym momencie.
Po drodze Prowadzący podpowiada co tłuc, a nawet czasem kto, ma tłuc konkretne odznaki. Pewnie takie, których sam nie tłucze. Wiadomo powszechnie, że Prowadzący nie gra turniejów i ma wręcz dyspensę z od limitu turniejowego.
Jest jeszcze kilka niuansów , o których ja nie mam bladego pojęcia, bo jestem tylko od klikania kilku odznak. Niuansów, które ogarnia Prowadzący i kilku czołowych graczy przygodowych.
Jak widać czynnik upływu czasu w całym tym cyrku, zwanym Przygodą graną "na poważnie", jest tu najważniejszy.
I bez ostrzeżenia ucięto sześć godzin. W absolutnie kluczowym momencie całego timingu, bo te sześć godzin na tym poziomie to cała wieczność. To czas wypełniania wira. Które to wypełnianie trzeba uprzednio odpowiednio przygotować. Przygotowanie odznak pod wir to nie jest kwestia sześciu godzin. Ja podejrzewam , że doświadczony Prowadzący o wirze myśli już od pierwszego dnia od rozpoczęcia.
ps. Zwolennicy Przygód to zwykle nocne marki. Oni na prawdę ze snem nie mają problemu! Podejrzewam, że zmiana zaistniała z powodu zwykłej wygody Onych. Co nie tłumaczy braku ostrzeżenia. Mogli ostrzec przecież, że się raz chcą wyspać i Przygoda jest skracana na czwartkowy fajrant.